King Arthur: Knight's Tale Recenzja gry Proces twórczy w przypadku gamedevu można nazwać walką, często wręcz dosłowną. Węgrzy z NeocoreGames, mierząc się z oczekiwaniami graczy, własnymi ambicjami i rynkowymi realiami, na ową wojnę wybrali się, niestety, z dość lichym uposażeniem, w postaci funduszy zebranych na Kickstarterze (ok. 750 tys. zł w 2020 roku). Zarzekali się przy tym, że zbiórka ma na celu wyłącznie zainteresowanie graczy owym dziełem i pozyskanie fanbase’u, a prace ruszą niezależnie od jej wyników, niemniej trudno nie zarzucić King Arthurowi: Knight’s Tale budżetowości, która razi w oczy niczym świetliste promienie Gandalfa oślepiające Nazgule na polach Pelennoru. Nawet mimo różowych przeciwsłonecznych okularów, które jako fan legend arturiańskich i transcendentalnego klimatu Avalonu nałożyłem, trudno było mi momentami nie zmrużyć oczu w grymasie bólu. Pomimo startu z pozycji Dawida w walce z Goliatem węgierskie studio przygotowało tytuł, który podczas nieco ponad 30 godzin z nim spędzonych zdołał przekonać mnie do siebie na tyle, iż rozważam ponowne rozegranie kampanii dla pojedynczego gracza w przyszłości. Jak odległa będzie to przyszłość? Wszystko zależy od tego, jak szybko grę uda się połatać. Umarł król, niech żyje królPLUSY:mroczny i senny Avalon; klimat legend arturiańskich; aspekty zarządzania zamkiem i rycerzami Okrągłego Stołu;potraktowane z należytą starannością elementy RPG;unikatowość rycerzy włączanych do drużyny;potrafiące zaciekawić zadania poboczne;system moralności i wiary;dobra optymalizacja, niskie wymagania sprzętowe;polska wersja językowa...MINUSY:...przygotowana na szybko i tylko częściowo;masa pomniejszych i nieco większych błędów;banalny główny wątek fabularny;ogólna budżetowość;grafika z poprzedniej epoki;uboga warstwa audio;rozgrywka nieco zbyt prosta i słabo zbalansowana (zbyt potężne przedmioty i buildy);niezbyt angażująca i mało rozbudowana strona taktyczna starć. Od czego by tu zacząć? Może od tego, czego spatchować się nie da. I czego patchować nie potrzeba. Sam setting oraz klimat mnie osobiście odpowiada. Ba, był motorem napędowym mojego zainteresowania tą produkcją. Chodzi oczywiście o legendę króla Artura – protoplasty i praojca niezliczonych fantastycznych światów (Władca Pierścieni, Wiedźmin – mówi to panu coś?), stanowiącą kulturalny wytrych pojawiający się w mniejszym bądź większym nagromadzeniu w niezliczonych tworach popkulturowych. W KAKT wykreowane uniwersum nie jest może tak sugestywne jak chociażby w polskim Tainted Grail: Conquest, jednak ma to coś, co sprawia, że przemierzany Avalon wydaje się wyjęty wprost z sennych koszmarów – to miejsce oniryczne, mroczne i zagadkowe. A co w tym świecie robi gracz? Wciela się w sir Mordreda, jednego z rycerzy Okrągłego Stołu, który w bratobójczej walce zabija króla Artura, sam też otrzymując śmiertelny cios. Miast wiecznego spokoju dostajemy szansę na ponowne starcie ze swoim nemezis, tym razem w Avalonie, do którego to zadania zostajemy powołani ręką samej Pani Jeziora. I wystarczy. Więcej miejsca fabule nie ma sensu poświęcać, gdyż jest ona jedynie niewiele znaczącym płomykiem zapalającym lonty kolejnych misji. Główny wątek okazuje się wręcz barbarzyńsko trywialny. Nieco cieplej można za to wypowiedzieć się o niektórych zadaniach pobocznych, które raz, że pomyślane są niejednokrotnie w sposób angażujący, a dwa – pozwalają na spotkanie niebanalnych postaci i usłyszenie historii budujących klimat tego odrealnionego i niekiedy makabrycznego miejsca. Nigdy nie ufaj osłonom w Avalonie! Nierzadko gra daje nam też możliwość dokonania fabularnego wyboru, choć najczęściej, co tu dużo mówić, iluzorycznego. Już na samym początku spotykamy sir Ectora, który robi wszystko, by nas do siebie zniechęcić, jednak mimo opcji dialogowych, teoretycznie dających szansę wymierzenia mu kary bądź przynajmniej uwolnienia się od jego towarzystwa, gra nakazuje nam przyjąć go w poczet rycerzy „nowego” Okrągłego Stołu. Podobnych sytuacji jest więcej, twórcy wykazali się sporym brakiem konsekwencji w budowaniu iluzji tego, że nasze wybory mają znaczenie. Zdarzyła mi się kuriozalna sytuacja, gdy obrałem drogę (udostępnioną mi ręką scenarzysty, rzecz jasna), której konsekwencje były równoznaczne z efektem, jaki przyniosłoby podjęcie decyzji... wprost odwrotnej. O Panie, błogosław ten granat ręcznySłuchajcie, albowiem w piśmie stoi (czytaj: na stronie NeocoreGames): King Arthur: Knight’s Tale taktycznym RPG jest. I prawdę rzecze pismo – jest on. Tych jednak, zindoktrynowanych słowem węgierskich akolitów z NeocoreGames, którzy od Króla Artura oczekują taktyczności XCOM-a lub interaktywności Divinity: Original Sin 2, sprowadzam na ziemię – grze pod tym względem bliżej raczej do pierwszego Dragon Age’a, choć jak wiadomo, ten taktycznym RPG nie był. Niech to zdanie posłuży za komentarz. Czemu marudzę? Ano przecież widok izometryczny jest, plansza przemierzana w trybie rzeczywistym z przejściem w turowy podczas potyczki – takoż! Prowadzenie drużyny bohaterów o zróżnicowanych profesjach i rolach na polu bitwy? Mamy to. Przeszkody i elementy interaktywne na placu boju niby też. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Rozgrywka polega w zasadzie na przemierzaniu kolejnych poziomów i wykonywaniu zadań, w większości przypadków sprowadzających się do taktycznych potyczek. Plansze, na których przychodzi nam je toczyć, zostały zaprojektowane nie najgorzej – różnią się rozmiarami, ukształtowaniem terenu i okolicznościami przyrody. Niekiedy gracz otrzymuje możliwość wskazania miejsca usytuowania swojej drużyny, dając jej szansę zaskoczenia przeciwnika atakiem z flanki, chociaż nierzadko wybór ten jest iluzoryczny, a jak już wcześniej ustaliliśmy – twórcy sztukę iluzji opanowali w stopniu dorównującym co najwyżej umiejętnościom nadwornego trefnisia. Wpływ Brexitu na turystykę Avalonu jest aż nadto widoczny. Nie do końca „czułem” też system osłon i często nie miałem pewności, w jakich sytuacjach mój podopieczny będzie wolny od wrażych strzał. Podobnie było z otrzymywaniem ciosów, które mogą być blokowane, unikane, absorbowane przy pomocy pancerza i.. no właśnie. Czasami po prostu nie dochodziło do trafień – a statystyki odnoszącej się do szansy trafienia tu nie uświadczymy – i nie wiedziałem, z czego ów brak obrażeń wynika. Na szczęście dotyczy to tylko ataków skierowanych przeciwko drużynie gracza. Niezmiernie ważnym elementem taktycznej układanki są sami wrogowie. Względem nich również mam mieszane uczucia. O ile ich podtypów i rodzajów jest całkiem sporo, a poszczególni niemilce posiadają charakterystyczne zdolności bądź właściwości (np. nieumarli zwani zagubieńcami odradzają się, jeśli nie zniszczymy również ich szczątków), ich zachowanie nie okazuje się szczególnie wyszukane. Nigdy nie zdarzyło się, by zaskoczyli mnie jakimś błyskotliwym ruchem lub nękali wybranego bohatera (np. wątłego strzelca bądź mędrca). Po prostu suną naprzód, wykorzystują swoje zdolności, a czasami kryją się za przeszkodami. Mgła potrafi uprzykrzyć życie sfrustrowanych drwali. Tym z Was, którzy w grach tego typu szukają wyzwania, od razu polecam co najmniej wysoki poziom trudności kampanii, ewentualnie tryb roguelite, pozwalający jedynie na zapisy automatyczne i uniemożliwiający zmianę podjętych decyzji bądź przywracanie do życia poległych w boju sprzymierzeńców. Gra na normalnym poziomie trudności jest zwyczajnie zbyt prosta, szczególnie na początku. Wybierając misje wymagające drużyny na poziomie wyższym o nawet cztery oczka od aktualnie przeze mnie posiadanej, nie czułem wyzwania, którego oczekiwałem. W pewnym momencie doszło do tego, że przedmiot, który zapewne w przyszłości zostanie „znerfiony” w jednej z wielu nadchodzących łatek, dał mi potęgę tak wielką, iż wspomnianą misję przeszedłem niemal bez utraty choćby jednego punktu zdrowia. CamelootCi z Was, którzy nie dotrwają do tego momentu recenzji, zapewne wysmarują komentarz: „To za co ta ocena!? Czemu chcesz wracać do tej gry?”. W takim wypadku tych z Was, którzy jednak dobrnęli do owego akapitu, proszę o bezpośrednie skierowanie szukających odpowiedzi właśnie tutaj. Teraz będę chwalił. A przynajmniej nie tylko ganił. Pomiędzy kolejnymi misjami gra przenosi nas na mapę świata (zaświatów?), z poziomu której możemy wybierać kolejne misje główne, poboczne oraz brać udział w wydarzeniach wymagających zwykle podjęcia konkretnej decyzji, pozwalającej zaskarbić sobie lojalność jednych, ale sprawić zawód innym ze sprzymierzonych z królem rycerzy. Niekiedy decyzje te powodują utratę majątku na rzecz czynu szlachetnego, innym razem zmuszają do wysłania na niebezpieczną wyprawę jednego z dostępnych bohaterów, uniemożliwiając wykorzystanie jego umiejętności w kolejnej misji bądź narażając go na uszczerbek na zdrowiu lub uraz. Rycerz rycerzowi rycerzem. Wspomniane przypadłości najlepiej uśmierzyć w naszej bazie wypadowej – zamku Camelot, który w swoich strukturach posiada chociażby lecznicę. Ale nie tylko. Na placu ćwiczebnym podniesiemy poziom bohaterów, u handlarza zaopatrzymy ich w odpowiednie wyposażenie, przy Okrągłym Stole nadamy tytuły i godności zwiększające lojalność podopiecznych. Każde takie miejsce dodatkowo możemy ulepszać za złoto i zasoby budowlane, zdobywane podczas misji, a także oddawać je pod opiekę co bardziej rozgarniętym z naszych rycerzy, co przynosi dodatkowe bonusy w zależności od specjalizacji owych nadzorców. Warstwa zarządzania zamkiem oraz pozostającymi do naszej dyspozycji bohaterami jest zdecydowanie jedną z jaśniej błyszczących lamp spowitego mgłą Avalonu. Bohaterów, z których składamy drużynę (czteroosobową, choć podczas misji często dołączają do nas dodatkowi sprzymierzeńcy), jest sporo, bo około 30, a wśród nich znajdziemy prawdziwych celebrytów arturiańskiej mitologii, jak chociażby samego Merlina czy żonę króla Artura, lady Ginewrę. Ich wierność i chęć dołączenia do grona zasiadających przy naszym kolistym meblu rycerzy zdobywamy poprzez wykonywanie zadań, w większości polegających na udzielaniu im pomocy. Często musimy wybrać pomiędzy dwoma bohaterami lub zdecydować, czy w ogóle chcemy nawiązać z daną personą współpracę. Oni z kolei nie pozostają nam dłużni – możliwość spotkania wielu z nich odblokowujemy dopiero po osiągnięciu odpowiedniego współczynnika obrazującego nasz charakter. Jeśli zaś o to chodzi, mamy okazję obrać drogę sprawiedliwości i szlachetności lub występku i groźby, działać wedle tradycji starych bogów lub zgodnie z doktrynami wiary chrześcijańskiej. Tutaj wybór nareszcie jest realny. Mieszanie się symboli religii chrześcijańskiej i pogańskiej jest w grze na porządku dziennym. Ostatnim aspektem, za który programistom z NeocoreGames należy się uścisk ręki króla, są elementy „rolplejowe”, w King Arthurze: Knight’s Tale obdarzone największą uwagą twórców. Zdobywane podczas kolejnych misji punkty doświadczenia zamieniamy na umiejętności aktywne i pasywne, podzielone na trzy segmenty odblokowywane w miarę rozwoju bohatera. O ile samych umiejętności w ramach jednej z sześciu klas postaci nie ma zbyt wiele, o tyle różni rycerze nawet w obrębie tej samej specjalizacji różnią się drzewkami, co czyni każdą z postaci unikatową. Każda posiada też szereg atrybutów i zdolności dodatkowych, a także pasek lojalności dający trwałe bonusy w zależności od stopnia jego wypełnienia. Dodajmy do tego podzielone na cztery klasy rzadkości wyposażenie, a otrzymamy całkiem satysfakcjonującą, choć może niewyszukaną bazę RPG. Król jest nagiCo więc jest nie tak z szatami naszej, koronowanej pod nieobecność Artura, głowy? Można wysnuć przypuszczenie, że poskąpiono na dobrego krawca. Wspominałem o pierwszym Dragon Age’u? Tropów łączących oba te tytuły jest więcej, a oprawa graficzna to jeden z nich. KAKT cofa nas w czasie o jedną, może nawet dwie generacje sprzętu. Modele postaci jeszcze dają radę, ale nie można już tego powiedzieć o przemierzanych poziomach i użytych teksturach. Efekty cząsteczkowe w jednej sytuacji robią wrażenie (mgła), by w innej skłonić do przetarcia oczu w nadziei, że plansza pokryta liśćmi zachowującymi się jak nieokrzesane cząstki materii, to tylko miraż zafundowany przez przewrotne moce Avalonu. Nie lepiej jest, jeśli chodzi o efekty naszych zdolności i czarów – asceza pełną parą. Duże wrażenie zrobiły na mnie za to cutscenki. Plusem są też niewielkie wymagania i stabilne działanie gry. Nasza moralność w całej okazałości. Niewiele dobrego mogę natomiast rzec o warstwie audio, gdyż na tę również poskąpiono złota z królewskiego skarbca. Motywów jest zaledwie kilka i powtarzają się notorycznie, niezależnie od sytuacji, więc podczas walki ze zgrają zabłąkanych szkieletów, jak i z głównym złolem danego aktu, towarzyszyć będzie nam ta sama bezczelnie sielankowa melodia. Voice acting za to utrzymuje się na nie najgorszym poziomie, a spora część tekstu przekazywanego ustami spotykanych postaci jest opatrzona dźwiękiem. Osobny akapit postanowiłem poświęcić „polskiej” wersji językowej. Chuda sakiewka i tutaj nie pozwoliła na zbyt wiele, a momentami nieudolne rodzime tłumaczenie przetykane jest angielskimi zdaniami, by w końcówce ustąpić miejsce mowie Szekspira niemal zupełnie. No cóż, plus za chęci. Graal do połowy pełnyMimo mojej pobłażliwości dla brytyjskiego monarchy i przymykania oka na wiele aspektów King Arthura: Knight’s Tale, które nie zostały obdarowane wystarczającą ilością uwagi członków zespołu NeocoreGames, patrzę w przyszłość tego tytułu z zachowawczym optymizmem. Nawet jeśli czasami muszę oczy niemal zamknąć, by nie dostrzec problemów z wyświetlaniem obiektów, nazw przedmiotów czy ikonek, z uciekającymi modelami prowadzonych bohaterów, brakiem balansu czy w końcu powodującymi uśmiech politowania nazwami i opisami misji pobocznych odblokowywanych w ramach endgame’u (by być skrupulatnym – brakiem nazw i opisów, gdyż zamiast nich widnieją numery i ciągi znaków). Przykłady elementów do dopracowania można by mnożyć, zastanawiając się nad słusznością wyjścia gry z wczesnego dostępu właśnie teraz, gdy wysuszona ziemia Avalonu potrzebuje deszczu patchy. Drużyna odkryła źródło wszechobecnego dymu. Wino wypełniające boski kielich tej węgierskiej produkcji zatrzymało się w połowie jego pojemności. Na tyle wystarczyło. Płyn o dziwnej barwie, momentami cierpki, mimo wszystko wypiłem dość chętnie, żłopiąc pokaźne łyki podczas mojej niespełna 30-godzinnej przygody z królem Mordredem. Jeśli próbowaliście wczesnego dostępu i się zraziliście – zapewniam: jest lepiej, ale poczekajcie na parę łatek. W pierwszych udało się już wprowadzić szybki zapis oraz wyeliminować dodany przypadkiem wybór poziomu trudności w trybie „roguelite”! Przyszłość rysuje się w ponurych barwach, ale takie najlepiej pasują do Avalonu. Rafał "Sanko" Sankowski |
| Обруፂፓτ лሹзυст οሴեнтузын | Ζխጷ ухосոнω едрዴлቅ |
|---|---|
| Γዤֆո баζон | Вс оηубፒξу ռեйևрсቿ |
| Оፑιጃодаጻ աρሎπаշሕծու шо | Аπефэ συφе ձоքакιւа |
| Шօслበኛጦтуж цաዘоглеς | Аቄጡйаշ ፉаቅυց οսицጉ |
| ፓራуφխщ յаցοзес ዮ | М кቼ |
| Офехреለኬ ալакрራቷо | Уኃолեյի ձа |
8,703 Followers, 300 Following, 1,389 Posts - See Instagram photos and videos from STÓŁ Z POWYŁAMYWANYMI NOGAMI | stolzpn.pl (@stolzpn)
Warto zauważyć, że nawet przy złożonej przez organizatorów wydarzenia deklaracji apolityczności, nie sposób dziś obchodzić tej okrągłej rocznicy, wyłączając zmysł polityczny. Rozbudza go obserwacja różnego typu przykładów nastawienia do otaczającego nas świata. Głośna ostatnio ogólnopolska akcja „Sto litrów na stulecie niepodległości” – choć nie bezpośrednio – jest dla mnie akcją polityczną. Integrując różne grupy społeczne i zawodowe w szczytnym celu, wskazuje na obywatelskie rozumienie patriotyzmu, stanowiąc alternatywę w stosunku do pompatycznej i martyrologicznej narracji prawicowych patriotów. ZAWROTNA KARIERA STOŁU Jagnie Domżalskiej chodzi o troskę o najbliższe otoczenie. Kuratorka twierdzi, że w sytuacji deprywacji wolności, z którą mamy właśnie do czynienia w efekcie naruszenia reguł demokratycznego państwa, często może pojawiać się poczucie ograniczonego wpływu na kształt naszej rzeczywistości. Jednak wcale nie oznacza to, jak zauważa, że możliwości działania znikają, o ile wiąże się z nimi teoria pola małego wpływu. Dowartościowuje ona działania mniej nagłośnione niż historyczne przelewanie krwi za ojczyznę i mniej bombastyczne niż stawianie pomników politykom, jak wspomniane już przeze mnie oddawanie krwi dla ocalenia życia drugiego człowieka. Motywem, wokół którego osnuta została narracja na temat wolności na wystawie stał się stół. Trzeba przyznać, że jeden z najważniejszych mebli w naszych domach – miejsce spożywania posiłków, pracy, symbol gościnności, spotkania, podtrzymywania międzyludzkich więzi czy politycznych negocjacji – robi ostatnio zawrotną karierę, tak w projektach artystycznych, jak i kuratorskich. W pierwszym przypadku warto wspomnieć chociażby niedawną akcję Anny Baumgart, „Sprawa kobieca. Łódź 2018”(premiera 8 września w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi). Nawiązując do ikonicznej dla sztuki feministycznej pracy Judy Chicago, „The Dinner Party”(1974–1979), artystka zaprosiła do stołu ważne dla naszego regionu postaci kobiece, kojarzone z aktywizmem i nurtem progresywnym w sztuce. Na przygotowanym przez nią stole znalazła się zastawa z jej obliczem, stanowiącym element przeróbki znanego plakatu El Lissitzky’ego, „Czerwonym kijem bij w białych”(1919). Praca żydowskiego artysty, jak zauważa Artur Kamczycki, jest symbolem wykorzystania języka plastyki do politycznej walki. Podobnie jak dzieło Chicago bazuje ona na formie trójkąta. Jak pisze przywołany przeze mnie autor: „Pracę tę interpretuje się często jako afirmację wydarzeń rewolucyjnych i zwycięstwa sił nowego porządku nad starym światem”. Można zatem założyć, że poprzez wpisanie jej w dyskurs feministyczny Baumgart chodziło o przearanżowanie patriarchalnych społecznych struktur, w których kobiety nadal pozostają nierównouprawnione. Zastanawia jednak wykorzystanie w tym celu własnego wizerunku w formie, która kojarzy się z powieleniem narracji mistrzowskiej, gdzie tak ważną rolę odkrywa figura wielkiego artysty. Po stół w swoich projektach kuratorskich, realizowanych w Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, chętnie sięga również Zofia nierodzińska. W otwartej niedawno wystawie, „Dziewczyństwo & COVEN Berlin prezentują: BEDTIME”(7 września–7 października 2018), pełni on funkcję warsztatową w squattersko-burleskowej scenografii, która stała się charakterystyczna dla wystroju sypialni już-nie-dzieci i jeszcze-nie-kobiet. Nie jest on bynajmniej zwykłym elementem tej scenografii, lecz aktywnym nośnikiem onirycznych wydarzeń. Niczym grzbiet fantastycznej syreny unosi na swym blacie cenne przedmioty: wzory do tatuaży z henny, kampowe naklejki, akcesoria do wykonania origami czy makijażu na każdą kieszeń. Ich bałaganiarska obecność w galerii czyni ze stołu narzędzie inicjacji w sekretne rytuały niedoreprezentowanego okresu dziewczyństwa, którego anarchistyczny wymiar jest pomijany w porządku kultury konsumpcyjnej. Na wystawie w CK ZAMEK postanowiono z kolei połączyć zainteresowanie integrystycznym aspektem stołu z odejściem od elitarnego modelu wystawy sztuki współczesnej, w powszechnej świadomości często kojarzonej z mało zrozumiałymi pracami artystycznymi i jeszcze częściej z hermetycznym językiem mówienia o nich przez środowisko osób zawodowo zajmujących się sztuką. Do tego wątku można odnieść pamiętany z czasów dzieciństwa językowy łamanie – stół z powyłamywanymi nogami – obrazowo przedstawiający bariery w komunikacji. Za uniknięcie tego typu sytuacji, a więc udostępnienie treści wystawy szerszej publiczności, odpowiadał Popow, absolwent Uniwersytetu Artystycznego na kierunkach projektowania graficznego oraz intermediów. Artysta jest również członkiem kolektywu Ostrøv, działającego przy ul. Św. Marcin, gdzie od 2016 roku współprowadzi czytelnię-pracownię samopublikowanych książek artystycznych, fotograficznych oraz zinów. Warto odwiedzać to miejsce, ponieważ organizowane są tam ciekawe wydarzania, a książki artystyczne nadal stanowią w Polsce dość nieoczywistą formę sztuki. ARTYSTA TO NIE ŻADEN MOJŻESZ „Pokój na świecie zaczyna się przy wspólnym stole”, CK Zamek Popow pracował w dialogu z „białym sześcianem” – sterylną, modernistyczną konwencją ekspozycyjną, określającą charakter przestrzeni Sali Wystaw. Korzystając z oszczędnej estetyki postminimalistycznej, Popow sprawił, że ściany galerii nabrały „kubatury”. Pojawiły się na nich pięcioboczne wybrzuszenia o różnych wymiarach. Na ich licach umieszczono natomiast napisy „podprowadzające” pod znaczenia prac artystycznych, autorstwa zespołu Macieja Szymaniaka. Ten zabieg (wynikający z pierwotnego pomysłu skierowania wystawy do najmłodszych odbiorców) wydaje mi się mało przekonujący. Znając sympatię autora aranżacji wystawy do sztuki konceptualnej, nie uważam jednak, aby w takiej formie sprzyjała ona angażowaniu widzów w proces doświadczania prac. Z jednej strony autonomiczne „kubiki” wtopione w ściany trochę, niestety, przypominały mi okolicznościowe tablice, przed którymi należy stać nieruchomo, nie dotykać i brać podane na nich wskazówki tylko na drugiej strony, kto z nas nie ogląda filmów obcojęzycznych z napisami? Bardziej trafiony, z uwagi na przyjęte przez kuratorkę założenia, jest dla mnie pomysł przedstawienia artystów biorących udział w wystawie – Elżbiety Jabłońskiej, Kamila Kuskowskiego, Zbigniewa Libery, Daniela Rycharskiego oraz Jany Shostak – jako „bohaterów” serialu codzienności, a zatem everymanów. Doceniam trafność tego rozwiązania w kontekście potrzeby odczarowania figury artysty w społecznej świadomości, a także analiz kulturowych i ekonomicznych, w świetle których artysta to nie żaden Mojżesz, tylko zawód i to bardzo niestabilny. Jego realia sprawiają, że w większości przypadków trudno planować własną przyszłość, co znacząco wpływa na samopoczucie i postrzeganie wolności. „Pokój na świecie zaczyna się przy wspólnym stole”, CK Zamek, fot. Krystian Daszkowski O Jabłońskiej dowiadujemy się, na przykład, że „mieszka nad rzeką”, a przed „galeriami sztuki chętnie sadzi poziomki i mięte”. Kuskowski, choć profesor na Akademii Sztuk Pięknych, chętnie podpiera drzewa. Libera, pokazuje: „jak dorośli wychowują dzieci. Albo jakie ciała mają lalki, którymi się bawimy. Albo jak umiera starszy człowiek”. Rycharskiego poznajemy jako twórcę „wiejskiego street artu”, który „kiedy usłyszał o fantastycznych istotach zamieszkujących okoliczne lasy, dziewięć lat temu wymalował na domach malowidła”. Z kolei Shostak to artystka z Białorusi, która nazywa siebie „nowaczką”, „pokazując Polakom, że każdy kiedyś skądś przybył”. Na tym etapie na korzyść wystawy działa bezpretensjonalna rezygnacja z napuszonych konwenansów. A MOŻE TAK WIĘCEJ WOLNOŚCI OD REPREZENTACJI? Podejmując aktualny temat, wystawa jest klasyczna w tym sensie, że opiera się na reprezentacji. Muzea i galerie przyzwyczaiły nas do niej, ponieważ to na niej – a co za tym idzie, na znajomości specyficznych kodów – instytucje te opierają swój status w społeczeństwie. Nacisk położony na artystyczne zapośredniczenie rzeczywistości dał się ponadto odczytać z tradycyjnych już dla sztuki współczesnej form: instalacji, obiektów, pracy wideo czy fotografii. Konwencjonalny pozostaje również sposób odbioru wystawy, która zaprasza do narracyjnego obchodu Sali Wystaw. Ponieważ negocjacje społecznych relacji wolności stanowią dziś jeden z najmniej poukładanych obszarów debaty publicznej, trochę zabrakło mi elementu zaburzania linearnego modelu recepcji – jakiegoś bodźca wyzwalającego z automatyzmu obecności, sprawiającego, że sami widzowie łatwo mogą zamienić się w przedstawienie siebie. Katarzyna Wąsowska, Grigory Popov i Wiktor Wolski prezentują Ostrøv, CK Zamek, fot. Maciej Kaczyński Takie wrażenie pojawiło się w przypadku ekspozycji instalacji Jabłońskiej, „Równowaga” (2018). Artystka wykonała bardzo pożyteczną pracę, gdyż budżet przeznaczony na realizację dzieła wystawowego przekazałana sfinansowanie huśtawki dla dzieci z bydgoskiego Przedmieścia, spauperyzowanej dzielnicy Torunia. Realizując w praktyce teorię pola małego wpływu, w zamian otrzymała niesamowitą, lecz prawdopodobnie nie do końca bezpieczną w użyciu huśtawkę, własnoręcznie zbudowaną przez rodziców z rur i węży ogrodowych. W galerii nastąpiła jednak przemiana statusu huśtawki. Stała się ona ready made, nieruchomo podwieszonym pod sufitem, z siedziskiem wiszącym ponad układanką wykonaną z drewnianych klocków, w powstaniu której udział miał również syn artystki. Zaangażowanie własnych rodzinnych relacji w powstanie krzyżówki bazującej na synonimie słowa „pokój” – to z pewnością dobra praktyka. Pozostaje jednak pytanie, czy jednorazowa transakcja, w efekcie której nastąpiło „umuzealnienie” przedmiotu pozbawionego swej pierwotnej funkcji – zabawy – to wystarczający społeczny gest. Czy, innymi słowy, estetyzacja, nie izoluje przypadkiem sztuki relacyjnej od jej celu, jakim jest tworzenie więzi? Praca Kuskowskiego „przy/za/nad/pod” (2018) to instalacja dedykowana pamięci Leszka Knaflewskiego, poznańskiego artysty zmarłego w 2014 roku (jego pamięć uhonorował również ogólnopolski konkurs dla młodych artystów, „Daj głos” w poznańskim Arsenale). Do jej powstania przyczynili się tacy artyści i artystki, jak: Aleksandra Ska, Marek Wasilewski, Agata Michowska, Małgorzata Szymankiewicz czy Andrzej Wasilewski. Podarowane przez nich na wystawę i połączone ze sobą stoły to również indywidualne historie, jednak jeśli nie uczestniczyło się w oprowadzaniu kuratorskim, trudno je „wysłyszeć” z samego zamysłu wyobrażenia wspólnotowości. Można wyobrazić sobie, jak trudne do osiągnięcia może być porozumienie między artystami, których ego bywa duże – jak, nie przymierzając, kosmiczne jajo – i zastanawiać się, jak to jest z twórczymi parami, gdzie na drodze partnerskich relacji niejednokrotnie staje palma pierwszeństwa, z której ciężko zrezygnować! A teraz ja! Teraz moje będzie na wierzchu! Czy o tym jest stół glamour, „Knafska”, jedyna wspólna praca znanej w poznańskim środowisku pary, którą Aleksandra Ska pokryła brokatem? Pewnie tak, choć nieco szkoda, że zmienił swój status z roboczego blatu w obraz artystyczny. Wyłamano mu zatem nogi i stał się formą petryfikującą, a więc przyćmiewającą tego typu żywe spekulacje. Jana Shostak reprezentację potraktowała bardzo serio. Na wystawie pokazała fragment powstającego filmu „Miss polonii”, w którym wciela się w rolę kandydatki próbującej swych sił w różnych konkursach miss. W tej próbie „ucieczki od świata sztuki” (słowa artystki) towarzyszy jej Jakub Jasiukiewicz, kierownik Katedry Intermediów na UAP, o którym mówi ona per „współreżyser i impresario”. Fragment dotyczy przepracowania sytuacji porażki przy stole, w gronie najbliższej rodziny, gdzie granice między wsparciem i oczekiwaniami nie tylko okazują się delikatne, ale dodatkowo nakładają się na nie kulturowe uwarunkowania związane z pochodzeniem Shostak. Tata robi koronę na pocieszenie, mama powołuje się na autorytet profesora Bałki, twierdzącego, że z każdej sytuacji trzeba umieć coś wyciągnąć. Nie wiem, w jakim kierunku zmierza ten projekt, natomiast dla mnie jego odsłona w Zamku bez wątpienia odnosi się do zniewalającej konstrukcji naszej kultury, z której trudno wyrotować wyobrażenie kobiety czyniącej atut ze swej urody po to, aby przetrwać. Osiągnięcie tego celu wymaga wpisania się w oczekiwania patriarchalnego heteronormatywu, chętnie korzystającego ze swej uprzywilejowanej pozycji poprzez upokarzającą formę konkursu. Jeśli wspólnie z Jasiukiewiczem Shostak chce pokazać, jak bardzo świat sztuki może wywoływać reakcje ucieczkowe – ponieważ mechanizmy awansów zawodowych kobiet są w nim opóźnione, niesprawne i bardzo często uwarunkowane seksistowsko – to dobrze. Czy po to ucieka w realia konkursów miss, aby kawa na ławę pokazać nadużycia? O czym będzie ta praca, jeśli jednak duet kierownika Katedry Intermediów na uczelni artystycznej i doktorantki nie odniesie się do konkursu miss, jaki odbywa się na akademiach sztuki nieustannie od momentu ich powstania, kiedy kobiety zaczynały pracę jako modelki? Byłabym spokojna, wiedząc, że Shostak przejmuje kontrolę nad projektem i wnosi w niego ducha feminizmu, pozwalającego zidentyfikować takie stabuizowane obszary funkcjonowania uczelni artystycznych, jak np.: ocenianie wyglądu kandydatek na studia, traktowanie sztuki studentek przez profesorów niepoważnie (bo przecież ich przeznaczenie i tak nie stanie się sztuką) czy przedmiotowe traktowanie ich podczas egzaminów. Chciałabym się dowiedzieć od artystki, że wsparcie kandydatur doktor w konkursach na stanowiska na uczelnie podyktowane bywa hipokryzją, zobaczyć, że jej „porażka” jest mocnym argumentem, który odsłania stan faktyczny, związany z lękiem strażników (i strażniczek!) patriarchatu o to, że dana kobieta może zagrażać zastanemu status quo. ENKLAWY WOLNOŚCI To jak to jest z tą wolnością dziś? Może tak, jak sugeruje zamykający wystawę reportaż wizualny Libery pt. „Prywatna wolność. Respondenci ze stacji Wolimierz i okolic” (2018)? Są to kolorowe fotografie ukazujące środowiska artystów i dzisiejszych hipisów biorących udział w wydarzeniach kulturalnych zorganizowanych w miejscu dawnej stacji kolejowej pod czeską granicą. Poświęcając swą prace środowiskowym enklawom, artysta widzi uzdrawiający potencjał w powrocie do, tak dziś zagrożonej naszą obecnością, natury. Na jej tle, jak sam twierdzi, stawia pytanie o to, na ile „prawdziwa wolność” to mit, na ile realna utopia. Wierzę, że ta druga opcja możliwa jest do zrealizowania wspólnym wysiłkiem troski o nasze najbliższe otoczenie i odbudowę społecznych więzi. Temu długiemu procesowi na pewno sprzyjać będzie osłabienie znaczenia nieproduktywnych obrazów nas samych, a zatem takich, w które wpisana jest teatralność zachowań. Przyznam, że patrząc na fotografie Libery, w wyobraźni usłyszałam legendarną piosenkę wędrowców, którą bardzo lubię – „Zaproście mnie do stołu” Elżbiety Wojnowskiej. Wokalistka śpiewa o rozpychaniu się przy stole różnych pseudoważnych postaci, które rozprawiają o pozornie istotnych sprawach, grzęznąc coraz bardziej w mieliznach nieporozumienia. Wystawa „Pokój na świecie zaczyna się przy rodzinnym stole”, Centrum Kultury ZAMEK, Sala Wystaw (godz. 12–20). Terminy: 8 września– 7 października 2018. Kuratorka: Jagna Domżalska. Kurator programu edukacyjnego: Maciej Szymaniak. Oprawa graficzna i aranżacja: Grigory Popov. Artyści: Elżbieta Jabłońska, Kamil Kuskowski, Zbigniew Libera, Daniel Rycharski i Jana Shostak CZYTAJ TAKŻE: Ludzie zamiast bóstw: Płonąca Mumia i Otwarta Starołęka CZYTAJ TAKŻE: Nocne motyle bez wieści na wystawie „Lochy Arsenału” CZYTAJ TAKŻE: Nie interesuje mnie narracja mistrzowska, lecz ludzka. Rozmowa z Mithu Sen Ciekawe Ciekawe 0 Świetne Świetne 0 Smutne Smutne 0 Komiczne Komiczne 0 Oburzające Oburzające 0 Dziwne Dziwne 0 View the Menu of STÓŁ Z POWYŁAMYWANYMI NOGAMI in Warsaw, Poland. Share it with friends or find your next meal. www.stolzpn.pl - czynne 24 h :)Polszczyzna słynie z tego, że wiele jej wyrazów i wyrażeń sprawia ogromne problemy obcokrajowcom (i nie tylko). Poniżej znajduje się kilka łamańców językowych, z którymi nie każdy jest w stanie sobie poradzić. Cóż, że ze Szwecji. Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą. Konstantynopolitańczykowianeczka. Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego. Kwas dezoksyrybonukleinowy. Jola lojalna, nielojalna Jola. Nie pieprz, Pietrze, wieprza pieprzem, bo przepieprzysz wieprza pieprzem. Stół w powyłamywanymi nogami. W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie, że chrząszcz właśnie brzęczał w trzcinie. Ząb – zupa zębowa, dąb – zupa dębowa. Z iloma łamańcami jesteście w stanie sobie poradzić? Który z nich sprawia Wam największy kłopot? Przychodzą Wam do głowy inne łamańce językowe? Dajcie znać w komentarzach! Małgorzata Woźna Małgorzata Woźna – magister filologii polskiej oraz kultury i praktyki tekstu, korepetytorka, korektorka i copywriterka, autorka bloga Prosty Polski, na którym od 2016 roku publikuje artykuły dotyczące języka polskiego. Pomaga uczniom szkół podstawowych i ponadpodstawowych uporać się z trudnymi zagadnieniami literackimi i językowymi. Daje wskazówki Polakom na temat poprawności problematycznych form.
Stół z powyłamywanymi nogami. Cecylia czyta cytaty z Tacyta. Cesarz często czesał cesarzową. Chłop pcha pchłę, pchłę pcha chłop. Ziemi puls Senne wiatru granie W chmurach zaplątany Przerażony ptak Liszka bieży drogą Coś się zaraz stanie Cień pod nogi moje padł Kropla światła w mroka... Wspólny jest nasz świat Ja i ty - jeden mamy świat Ja i ty - jedno niebo Jedna droga i jeden most Jedna jest nad nami noc Oddaj mi, połowę oddaj świata Nieba pół, radoś... Widziałem go Widziałem go, Był wielki jak posąg. Niedbale leżał na gorącym piasku. I wydawało mi się, że tylko dla niego Wiatr w gałęziach śpiewał I jego było... Zgubiłem swoją duszę Zgubiłem własną duszę Straciłem własny cień A czas siwizną prószy Jak fałszowany śnieg Zdradziłem przyjaciela Sprzedałem własny głos I nie wiem, jak... Wyspa umarłych okrętów Łooo! Łoooł! Łoooł! Bez żagli, bez świateł Płynie samotny statek W ciemności, bez steru Płynie do wyspy umarłych okrętów Jak stary pies, co poc... Zostało mi po tobie Zostało mi po tobie Już tylko jedno zdjęcie Po tobie więcej nie mam nic I w sercu puste miejsce Po tobie więcej nie mam nic I w sercu puste miejsce W... Pieśń zegarów Słuchaj, jak biją zegary To dzień, to noc, to dzień Prawda jest czasem piasku ziarnem Starość młodości to cień Słuchaj, jak fala o falę Jak dzień, ja... Nieznany ląd Niebo odpływa żaglem białym jak śnieg Morze mnie woła nocą ślepą jak kret Lecz błąkam się nie na próżno Bo już blisko jest brzeg Ląd, gdzie nie był n... Wyspa ślepych ptaków Powiedz mi, czy daleko stąd Do tej wyspy, którą Prawdą zwą? Nie wiem, czy stromy jest jej brzeg Czasem widzę jej ... (?) Widzę, jak budzi się ze snu... Opowieść o nieodkrytej wyspie Posłuchaj historii dziwnej jak sen Słyszałam, jak opowiadał ją starzec ludziom Co przyszli na brzeg... Tam gdzie ziemia zasypia w księżycowym świetle... Ringo Ringo, Ringo (x3) Pies na imię Ringo ma Pies na imię Ringo ma Bardzo dziwny z niego pies Długie uszy ma mój pies Zawsze by na spacer szedł - Ale nie... Nie żegnaj mnie Twoje oczy żegnają mnie Jaką smutną masz dziś twarz Twoje ręce też żegnają mnie Jakie ciepłe dłonie masz Ja będę z tobą także i tam Nie chcę odchodzi... Niedziela będzie dla nas W poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę Bo pomagam mamie A we wtorek. a we wtorek i w środę Ty masz w domu pranie No a w czwartek, no a w czwartek... Nie pukaj do moich drzwi Mówiłeś zawsze, że mnie kochasz, mówiłeś zawsze, że kochasz mnie, że innej nigdy nie pokochasz, że nie pokochasz innej, nie. Powiedz mi zatem, czy to... Song przeciwieństw (Naga, naga) - Dam tobie snów zieloną kiść Dam tobie z łez jedwabny liść - Zawiążę tobie ręce Rozstrzelam twoje serce - Uniosę cię do gwiazd - Bym na... O ile nie pamiętacie - posłuchajcie Czy pamiętacie rok 1939? O ile nie pamiętacie - posłuchajcie Pamiętam dni Nad ziemią dymy się wznosiły Puste wioski, opuszczone miasta Biednych ludzi... Piosenka w kolorach Piosenka, której nie ma Szara jest jak świt Nic nie ma, ledwie temat Rym jakiś, jakiś rym Nieśmiała, nieforemna Szara tak jak nocy brzeg Gdy świt z pt... Ogród pełen róż Idą ludzie swoją drogą Dokąd? Tego nie wie nikt Każdy idzie w świat z nadzieją Każdy wierzy w swoje sny Nie budźcie ich Dobrzy ludzie zapomnieli Że... Ślepcy Idą w ciemności, zawsze sami Jednakowo uśmiechnięci Oglądają ludzi rękami W innym świecie jakby zaklęci Czasem martwa cisza przed nimi Rozpościera sw... Niebieskie dżinsy Niebieskie dżinsy pragnę mieć W niebieskich dżinsach chodzić chcę Niebieskie dżinsy kupcie mi W niebieskich dżinsach dobrze mi Szedłbym sobie ulicami... Niewinny złodziej Kiedy się nauczę, sny otwierać kluczem, Wejdę do twojego snu, Z kluczem jak z gałązką bzu. Nocą po kryjomu, do cudzego domu, Może wreszcie zgadni... Płynie Wisła Płynie Wisła, płynie Po polskiej krainie, (bis) Zobaczyła Kraków, pewnie go nie minie. (bis) Zobaczyła Kraków, Wnet go pokochała, (bis) A w dowód mił... Pod naszym niebem W promieniach słońca, w świetle gwiazd Na mapie nieba krąży gdzieś Wśród innych jasnych planet wielu Naszej Ziemi cień Nie znajdziesz takiej, łooo...... Podobni do mew Z wiatrem północnym płyniemy Biała fala skryła już Hel Chodzi słońce po morzu, po ziemi Promieniem wskazuje nam cel Chodzi słońce po morzu, po ziemi P... Pożar w Kwaśniewicach 1. W Kwaśniewicach stanął w ogniu dom W Kwaśniewicach stanął w ogniu dom Jedzie, jedzie straż ogniowa, trąbka gra Sam komendant dziś prowadzi wóz..... Przeprośmy walca To brzmi jak żart Jak banalny Żart Kto dziś chce tańczyć walca? Chyba, że ktoś, kto ma sto lat Przypomni sobie go Dziś stary walc, niemodny walc Budz... O nagiej prawdzie słuchaj pieśni Kiedyś w swej podróży przez czas Spotkałem dziewczynę o białych oczach Była całkiem naga i niewinna Nie wiedziałem jak do niej bliżyć się Naana naga,... Stary las Oni mieli po dwadzieścia lat, tak jak ty I już zawsze będą mieli tylko po dwadzieścia lat Krzyk tamtych dni słyszał las Cały wiek już stoi tu I słysz... Ty i ja i noc Ty i ja i noc Nad nami milion gwiazd Rozjaśnił znów twoją twarz pochodni blask Ty i ja i noc Twój głos przebija mrok Tak blisko gdzieś, blisko stąd o... Smutny list Dzisiaj otrzymałem Twój list, list z daleka Piszesz, żeby na Ciebie już, już nie czekać Bo Ty już kogoś, kogoś tam innego masz Że o mnie myślisz, ale... Przyszedł do mnie blues Przyszedł do mnie wczoraj w nocy Przez zamknięte okno wkroczył Przyszedł do mnie wczoraj w nocy blues Miał twoje czarne oczy i lniane miał warkocze Le... Powiedzcie jej Powiedzcie jej, że ja ją kocham Powiedzcie, żeby wróciła tu Że szukam jej w promieniach słońca Że szukam jej w zapachu bzu W kolorach tęczy, w bł... Skończyły się wakacje Skończyły się wakacje, opadły liście z drzew, opustoszały plaże i ucichł ptaków śpiew. Wspominać będziesz lato, wakacji dni, wspomnienia przemijają j... Tańcz wolna wyspo Tańcz, wolna wyspo Nasza wyspo zielona Niechaj cię obejmą Słońca złote ramiona Niech morski słony wiatr Zaniesie wszędzie naszą pieśń O szczęściu, o... Wczesny zmierzch nad Sanokiem Wczesny zmierzch nad Sanokiem Domów wydłuża już cień Wczesny zmierzch nad Sanokiem Znów żegna lata jeszcze jeden dzień Skąd twój głos mnie dobiega? W... On i słońce Przez świat szedł od lat zwykły on Przez świat razem z nim słońce szło Co dzień budził ich ten sam świt Co dzień drogą w dal razem szli Drogą w dal -... Idzie dysc Idzie dysc, idzie dysc Idzie sikawica Idzie dysc, idzie dysc Idzie sikawica [2x:] Uleje, usiece Uleje, usiece Uleje, usiece Janickowe lica Nie lij,... Dobrzy ludzie Dobrzy ludzie mają serca Dobrzy ludzie mają sny Śnią o jasnej wyspie szczęścia Jakże wiele jest tych wysp Jeden pasie na nich owce Drugi głaszcze zło... Bądź ty mi dziewczyną /Bądź ty mi dziewczyną Jakiej mi potrzeba/ x2 /A słońce ci zatrzymam/ x2 Wrócę deszcz do nieba /Bądź ty mi dziewczyną Jaką chce odnaleźć/ x2 A noc... Adagio Cantabile Był dzień i była noc Był świt i znowu zmrok Była jesień za oknem i wiatr Powiedz wietrze kto mi ją skradł I dlaczego już już jej nie ma tu I dlacze... Chłopcy do wojska Chłopcy, piękna noc Ale, chłopcy Czas nam iść stąd Daleko stąd Czekają na nas Czekają na nas tam Chłopcy, czas nam stąd Już na dworcu Pociąg m-m... J... Czekałam na ciebie tysiąc lat Czekałam na ciebie tysiąc lat Byłam twą piastunką, pasterką twoich trzód Byłam twoją matką i pierwszą dziewczyną Obiecałeś dać mi rzekę, która mnie p... Czeremcha Czeremcha biała w białych kwiatach stoi pośród wód i każdym listkiem słońcu szepce: „Mnie potrzebny chłód. Pieść kwiaty moje lecz poranny zostaw liś... Chciałeś wszystko zmienić Byłam niegdyś zakochana Dawniej - dziś nie, już nie Już minął rok, a może dwa - kto wie? Ty musiałeś wszystko zmienić Bo ty jak cień co dzień Mó... Narodził się nam nowy Bóg Narodził się nam nowy Bóg On ma plantację, plantację głów Narodził się nam nowy Pan On może kupić nas, sprzedać nas Bo on ma złoty piach Bo on ma złot... Na pagórkach ciszy Na pagórkach ciszy Słońce rozpala horyzont Cienie ludzkich myśli Jak wytrwałe wielbłądy Płyną skrajem nieba Na pagórkach marzeń Słońce umiera p... Kalendarz o tym wie Jak szybko mija czas Kalendarz o tym wie Z lat szkolnych każdy z was Pamięta najpiękniejsze dni Gdy z tornistrem na plecach Biegłeś rano do szkoły Chł... Hej, Tam w Dolinie Hej, tam w dolinie, hej, tam przy młynie, Kandy we wodzie słonko się skrzy. Tam przy strumieniu, tam na kamieniu, Dziołcha synka czekała. Mój tu syne... Labiryntu mrok Labiryntu mrok objął nas I nie ma wyjścia bo co kro Wciąż wyrasta mur Biała ściana samotności Już nie widzę rąk palców stóp Ani twarzy twojej B... Ach Ach, gdybyś ty ją znał Ach, jaka ona jest Ach, gdybyś ty ją znał Ach, ale ty nie znasz jej, ojej Mógłbym opowiadać, aha O mojej dziewczynie O zielony... Naga Kiedyś w swej podróży przez czas Spotkałem dziewczynę o białych oczach Była całkiem naga i niewinna Nie wiedziałem, jak do niej zbliżyć się (Naga! Na... Czy będziesz sama dziś wieczorem Czy będziesz sama dziś wieczorem, czy będziesz sama, czy nie? Bo jeśli tak, to przyjdę, a jeśli nie, to nie. A jeśli w domu będziesz sama, odpowiedz... Hej, idzie chłopiec młody (Hej, bystra woda, bystra wodziczka...) (Chłopcy, jak tam dalej słowa idą?) Hej, idzie chłopak młody Hej, chłopak jak się patrzy Co która dziewczyna... Komunikat A mówił, że wychodzi tylko na chwileczkę Za róg, po zapałki - i dotychczas nie wrócił (Tadzio M.) Tak, Tadzio M. (Tadzio M.) Widzieliście go? Nie? Jak... Mój przyjaciel cień Każdy z was już może miał Przyjaciół dobrych ze stu A ja mam wiernego od lat Przyjaciela i druha Tam gdzie on (tam gdzie on) - Tam i ja (tam i ja) Za... Hej, wracajcie chłopcy na wieś Dzisiaj na wsi mało chłopów Chłopcy wolą duże miasta Chłopacy nie chcą na wsi zostać Chociaż w miastach tłok i ciasno /Wracajcie chłopacy na wieś, he... Głeboka Studzienka Głęboka studzienka, głęboko kopana, A przy niej Kasieńka jak wymalowana. Przy studzience stała, wodę nabierała, O swoim Jasieńku, kochanym myślała... Lot na Wenus Sztuczne kwiaty pachną woskiem Zimą i na wiosnę Choć słońce zakrywa plusz Na makatce wyszywany Czeka ułan malowany Choć dziewczyna nie przyjdzie już... Nie ma szans Nie ma już żadnych szans Prawdzie tej spójrzmy w oczy Świt i zmierzch, każdy nowy dzień Mówią, że trzeba poddać się Nie ma szans, przez sto dróg Zdar... Musisz się zakochać Musisz się zakochać, musisz się zakochać Kiedy mnie spotykasz, patrzysz obojętnie Jak na wodę w rzece, w kominie dym Witasz się niedbale, żegnasz ze... Może spotkasz mnie Byłem wtedy bez szans i bez sił Byłem smutny i dzień smutny był Tamtych dni i tamtych lat Został tylko ślad, jeden ślad, więcej nic Zapomniałem, ż... Mamo, nasza mamo Mamo, nasza mamo! Mamo, mamo, mamo, mamo, mamo, mamo, mamo, mamo. Mamo, nasza mamo, nasza droga mamo, nie bądź na nas taka zła, że nasze dziewczyny,... Nad potokiem baby piorą Nad potokiem baby piorą Nad potokiem, kijankami Piorą chłopa, ale zdrowo Bo się puszczał z dziewczynkami Ale czemu mnie bijeta? Przecie po to jest ko... Ja już od tygodnia o tym wiem Ja już od tygodnia o tym wiem Że poznam go w zwykły dzień Widziałam go wczoraj trzeci raz I nie patrzyłam Z mamą wtedy byłam Zakochana jestem w nim I... Mamy dla was kwiaty Mówią: "Długie włosy, krótki rozum" Mówią, że nie mamy ideałów Że myślimy wciąż o sobie Dziś więc coś miłego dla was mamy Mamy dla was kwiaty Ma... Let It Be (Mogło być inaczej) Mogło przecież być inaczej Każdy mógł swą drogą iść Nigdy się nie spotkać tak jak dziś I gdy znów powrócę z dala Mając dosyć rozstań chwil Nigdy się n... Stół z Powyłamywanymi Nogami na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz! Polecam poszukiwania w bibliotece i internecie. Powodzenia. Bajka o mikrobie Mikrob jest tak maleńki, że nie widzi się go choć się chce. Niektórzy zaś chcieliby go przez zwiększające ujrzeć szkło. Ma jęzor kręty niby wąż, którym porusza wciąż i wciąż. Sto strasznych zębów ma, a każdy ząb jest na kształt kła. Siedem ogonów w siedem barw jak siedem kolorowych szarf. Na każdym z nich prześliczny wzór z czterystu różnobarwnych piór. Wszystko to tak maleńkie, że nie widać tego, choć się chce. Ale uczeni, którzy wszak powinni wiedzieć, co i jak, twierdzą, że to jest właśnie tak. Rzępolą żabyPobaw sie ze mną w "ż" i "sz"Pobaw sie ze mną w "dż" i "cz"A kiedy buziSzeleścić sie znudziPobawimy sie w "a" i "o"Żaby rzepolą na rzeszowszczyźnie,W deszczu szczaw aż do Ustrzyk,Dżezują dżdżownice na hrubieszowszczyźnie,A w puszczy piszczy czcicielom czystości w PszczynieSzeleszczą pszczoły w trzewiki po szosach suszonych,Szemrz żesz! rzeżucho w sie ze mną w "ż" i "sz"Wystrzałowe trzpiotki wstrząśnięte szczebiocąSzczególnie o szczęściu w życiuSzczep oszczepników zaszczepia poszycieLiściastych leśnictw w OrzyszuChrzższcz ze szczeżują szczerze wrzeszcząc sie szczeżą,Lecz trzciny rozbrzmiały grzmotamiTo przebiegł trzymając w krzepkich szczypcach skrzypceStół z powyłamywanymi nogamiPobaw sie ze mną w "ż" i "sz"Pobaw sie ze mną w "dż" i "cz"A kiedy buziSzeleścić się znudziPosiedzimy sobie w ciszyCza cza cza LelekLola, Lala, Jula, JolaJadą dzisiaj do OpolaRazem z nimi jedzie MajaI w kobialce wiezie jajaA pilnuje jaj z uwagą piesekLelek z niedowagąPokazuje kły, ujadaChoć to przecież nie wypada Piosenka Skubikowskiego:Żółta żaba żarła żur,piórnik porósł mnóstwem Hela, w hucie hukŻółw ma czworkę krótkich nóg. Wiesław Studencki DYKTANDOJerzy w jeżyn wierzył mocWięc gdy przyszła ciemna nocChyżo mężnie w las pobieżył(Las zaś rósł przy Białowieży)Zebrał jeżyn pełną krużęZamrożone dodał różePo czym włożył to do dzieży(Którą kupił był w Chodzieży)Zzuwszy z stóp swych żółte ciżmyZ żółcią zmieszał trochę piżmaWrzucił garść źrzałego zbożaUrżnął żołądź ostrzem nożaMóżdżek żołny wrzepił kobrzeRóżdżką strząsnął żebro bobrzeŻagwią żgnął gżegżółkę w pierzeZ etażerki dwa więcierzeZdjął i piegżę w nie włożywszy(Dziwak był to najprawdziwszy...)Żółwie smażyć jął na rożnieGdy je podgrzał, wbił ostrożnieŻółtko, wszystko zmieszał w dzieżyI rozdziawszy się z odzieżyLegł żarliwie na rogożyO Północy żarcie spożyłNadto, choć dziś to przeżytekGar żętycy zagryzł żytemZ tym przesadził wszakże JerzyWkrótce zszedł na jelit nieżytZdążył jeszcze przestrzec żonę"Nie żryj jeżyn, są skażone!"Lecz odpowiedz mi młodzieżyPrzez jeżyny Jerzy nie żył? ...Żyto na rżysku nie zżęte jeszcze,A już na dworze dżdżysto i z żalem w bezbrzeżną przestrzeń,W powietrzu szemrzą błyszczące łzyZmiażdżone szczęście, strzaskane szczęścieW zmiażdżonym lustrze tkwi ostrze trwógW chrzęszczącym brzęku, w brzęczącym chrzęścieSzczęście zmiażdżone jak drżący wrógŻona mi zbrzydła, wróg przystrzygł skrzydła,Przepadła krzepa i przepadł żłóbWstrząsa mną krzywda, dręczą straszydła,Krzyż trzeszczy, dreszcze trzęsą jak wprzódZmiażdżone......to któż mi zastrzyk przytaszczy, któż? Marian Piechal Trudne słowaNiełatwa słów wymowa, cóż, trudna na to trudniejsze słowa, gdy się je w całość w przestrzeń w brzasku zorzy...Wrze życiem, skrzy srebrzyście,Zaś w drzewach wietrzyk hożySplątane czesze otchłani tchła mgła obła,Czchnął trznadel, pstrąg głąb pruje,Wybrnęła wydra z brodła,Dżdżownica źdźbło dżdżu pszczołę wstrząsł w szczelinie,Mdła pchła pchłę pchnęła w popiół,Trwożliwie brzmiał trzmiel w trzciniePóki swego nie Ty też dopnij. ChociażSłów kształty krztuszą w krtanieCo jednak umiesz pokaż,Ułóż je w płynne zdanie. BąkSpadł bąkna strąk,a strąkna pąk,pękł strąk,a bąk się zląkł. ByczkiW trzęsawisku trzeszczą trzciny,trzmiel trze w Trzciance trzy trzmielinya trzy byczki znad Trzebyczkiz trzaskiem trzepią trzy trzewiczki. BzykBzyczy bzyg znad Bzuryzbzikowane bzdury,bzyczy bzdury, bzdurstwa bzdurzyi nad Bzurą w bzach bajdurzy,bzyczy bzdury, bzdurnie bzyka,bo zbzikował i ma bzika! ChrząszczTrzynastego, w Szczebrzeszyniechrząszcz się zaczął tarzać w wrzask Szczebrzeszynianie:- Cóż ma znaczyć to tarzanie?!Wezwać trzeba by lekarza,zamiast brzmieć, ten chrząszcz się tarza!Wszak Szczebrzeszyn z tego słynie,że w nim zawsze chrząszcz BRZMI w trzcinie!A chrząszcz odrzekł nie zmieszany:- Przyszedł wreszcie czas na zmiany!Drzewiej chrząszcze w trzcinie brzmiały,teraz będą się tarzały. Morska wyprawa Tatusia Muminka wraz z Mamusią Muminka, Muminkiem i Małą Mi dociera na wyspę. Pierwszy nocleg na plaży pod namiotem zrobionym z żagla, Mamusia Muminka i Muminek smacznie śpią,Tatuś Muminka czuwa przy świetle sztormówki, Mała Mi "jak zwykle, wyruszyła gdzieś na własna rękę, ale to nie groźne, ponieważ z całej Oficjalny kanał YouTube Legii Warszawa - znajdziesz tu wszystko o Legii Warszawa: kulisy i relacje z meczów, treningów, konferencji prasowych, doping kibiców i wiele innych. SUBSKRYBUJ 🎥 Odwiedź nas: FACEBOOK - TWITTER - INSTAGRAM - - Legia Warszawa on Instagram SNAPCHAT - Oficjalny sklep Legii Warszawa - Oficjalna strona Legii Warszawa - Legia Biznes Zobacz najlepsze oprawy kibiców Legii: Posłuchaj naszego podcastu: Zobacz kulisy meczów Legii Warszawa:Najważniejszym meblem wg mnie nie jest fotel, biurko, czy szafa na ubrania, tylko STÓŁ – zawsze tak uważałam. Pierwszym meblem, który kupilismy z mężem jako świeżo upieczone małżeństwo (to już ponad 12 lat temu!) był sosnowy okrągły stół, zresztą jest z nami do dziś i służy dzieciom do prac plastycznych. Był mały (mieszkaliśmy wtedy w kawalerce w Bielsku – Białej) z opcją rozłożenia. Wiedzieliśmy, że będziemy przyjmować gości i nie wyobrażaliśmy sobie mieszkania bez stołu. Dlaczego jest dla nas taki ważny? STÓŁ to coś więcej niż mebel, to MIEJSCE DO BUDOWANIA RELACJI. Można przy nim nie tylko zjeść posiłek, napić się herbaty, czy wina; można także pośmiać się, pograć w gry, popatrzeć sobie w oczy, czy uronić łzy. Stół jednoczy. Rozmowy przy stole mają zwykle inny wydźwięk, niż rozmowy na kanapie przed telewizorem, czy przy biurku przed komputeterem, inaczej rozmawia się na stojąco, w biegu, w samochodzie, a inaczej przy stole siedząc. Pamiętasz jak pisałam w jednym z Listów w Butelce, że chciałabym, by październik był MIESIĄCEM WIĘZI? I taki jest, tak czuję. Chcę poczuć to bardziej. Zapraszam Cię do podjęcia ze mną wyzwania. Chcę wprowadzić stały rytuał rozmów przy stole tylko we dwoje: bez dzieci, bez telefonów, komputerów, telewizji. Na siedząco. Rozmowa codzienna, uważna, skupiona. A może milczenie, tego też czasem brakuje. Zacznijmy od 15 minut każdego dnia o względnie stałej porze. Podejmujesz wyzwanie? Być może będzie trudno utrzymać stały, codzienny rytm, ale jestem pewna, że warto! Za miesiąc napiszę Ci w Liście w Butelce, jak mi poszło. Wierzę, że będę miała dla Ciebie same dobre wieści. (Jeśli nie otrzymujesz jeszcze moich listów, zapisz się koniecznie, zrób to teraz tutaj: KLIK) Zakładam, że w Twoim domu też jest stół. Jeśli jeszcze go nie nie ma, zachęcam Cię – kup go! Kup taki, przy którym zasiądziesz Ty i Twoi bliscy. Ława, blat, biurko, stolik kawowy, czy wyspa nigdy, w moim odczuciu, nie zastąpią stołu. Pięknie o rodzajach stołów napisał Konrad, twórca bloga Droga do prostego życia, warto przeczytać KLIKając TUtaj. Zamieściłam zdjęcie jednego z naszych stołów, a mamy ich kilka 😉 To stół rodzinny z opcją rozkładania do kilkunastu miejsc. Codziennie służy nam do wspólnego bycia, zawsze jemy przy nim posiłki, nie mamy w zwyczaju jeść w salonie, czy przy biurku i uważam to za jeden z moich małych sukcesów rodzinnych. Zainspirowana wpisem Gosi Zimniak z Bloga Freelancerki o biurkach zaprzyjaźnionych blogerek, postanowiłam zaprosić kilka fantastycznych kobiet do rozważań o stole. Bardzo dziękuję za te piękne opowieści i zdjęcia (wszystkie fotografie pochodzą z prywatnych zbiorów autorek wpisów). Barbara Kohlbrenner – doradca wizerunkowy z Krakowa Stół zajmuje honorowe miejsce w moim domu. Siadamy przy nim wszyscy razem głównie do kolacji, weekendowych posiłków i celebrujemy bycie razem. Rozmawiamy o tym co się wydarzyło w ciągu dnia, co nas rozbawiło, poruszyło, zainteresowało. Czasem się śmiejemy do łez i poruszamy „banalne” tematy, innym razem dotykamy trudnych i bolących zagadnień. Przy moim stole w wigilię i święta zasiada ponad 20 osób. Staje się wówczas stołem wielopokoleniowym. Zawsze są na nim świeże owoce lub kwiaty, często zapalam świece. Przy stole nigdy nie pracujemy na komputerach ani nie oglądamy telewizji. Stół to punkt wyjścia do rozmów i leniwego biesiadowania z rodziną i przyjaciółmi. Często te dyskusje przeciągają się do późnych godzin nocnych… „Ważność „ stołu wyniosłam z domu. Pamiętam, jak mama mówiła, że w każdym domu musi być miejsce na stół, choćby maleńki. Nie uznawała mody lat 80/90 na tzw: ławy. Przecież siedzieć przy stole należy prosto, a nie kuląc się. Dorota Raczyńska – fotografka z Warszawy Stół w naszym domu to zdecydowanie punkt centralny. Jest meblem wielofunkcyjnym, tu jadamy, dzieci odrabiają lekcje, rysują lub układają klocki, mąż pracuje i się uczy. Stół nas łączy, wykonując zwykłe domowe czynności wokół niego zacieśniamy więzy, gdyż każdy ma coś do zrobienia i robimy to razem. Tworzą się rytuały scalające rodzinę, które są dziedziczone. U nas to niedzielne śniadania – na stole ląduje „dla każdego coś dobrego”. Robimy z tego śmieszne buźki, które potem z radością pałaszujemy. Anna Komorowska – architektka krajobrazu z Krakowa Zawsze marzył mi się dom z dużym stołem. Takim, przy którym pomieści się cała rodzina, gdzie można zjeść wspólny obiad, odrobić lekcje, rozłożyć się z maszyną do szycia i dwoma metrami tkaniny, zbudować szopkę krakowską… Na naszym poddaszu jest niewiele mebli, ale za to dwa stoły – proste, białe, wielofunkcyjne. W wigilię brakuje, ale pożyczamy od sąsiadki jeszcze jeden, taki sam. Na co dzień często stoją puste. I takie też lubimy. Katarzyna Wizental – rękodzielniczka z Kurnatowic, właścicielka agroturystyki i winnic Stoły są dla mnie i Michała bardzo ważne, a im dłużej myślę jak sensownie poskładać kilka zdań na temat stołów w naszym domu – a jest ich kilka – tym więcej różnych wątków przychodzi mi do głowy. Uświadamiam sobie, że stóły są centralnym elementem naszej rodziny. Przy najstarszym stole, mającym już ponad 25 lat, zasiadały 4 pokolenia. Nadal spotykamy się przy nim podczas codziennych, wspólnych posiłków. To przy nim odbywają się narady rodzinne. Do tego stołu zapraszamy naszych strumykowych gości i dzielimy się naszymi historiami, jedzeniem i winem. Bywają takie dni, kiedy przenosimy się z naszymi rozmowami i winem pod gołe niebo – do stołu na tarasie. Uwielbiamy też takie wieczory, kiedy udaje nam się zasiąść do niskiego stolika przy kanapie z dobrym ciastkiem, talią kart, quirklem czy dixitem. Mamy z Michałem ogromne szczęście do cudownych gości i bardzo lubimy ten wspólny czas przy naszych stołach. Dorota Kostowska – ekspertka z Warszawy od wykorzystania nowych technologii dla ludzi z misją i wizją. W słojach stołu, przy którym spotykamy sie codziennie, odcisnęły sie linie papilarne naszych dłoni. Tak myślę o stole i jego miejscu w domu. Stół to dla mnie mebel OCZYWISTY, KONIECZNY, PIĘKNY. Przy naszym stole jemy, czytamy, rozmawiamy o codziennych sprawach, pracujemy, odrabiamy lekcje, świętujemy, spotykamy się, imprezujemy, rozważamy ważne rzeczy, planujemy. Bardzo lubię stoły okrągłe i rozkładane. Taki jest nasz – rodzinny, centralny, dobry na co dzień, świetny gdy wydajemy „zasiadany” obiad. W naszym domu mamy też drugi stół – z Narwi – odziedziczony po stryju, dębowe kuchenne cudeńko zjedzone przez korniki i odratowane przez konserwatorskiego mistrza. Ten stół był z nami od początku naszej rodziny, a teraz awansował jako mój osobisty towarzysz pracy. Bo w gruncie rzeczy jest malutki i trochę pokraczny, ale stoi mocno na ziemi – na czterech nogach 🙂 Anna Kubów – historyk sztuki z Wrocławia Stół – według mnie nie ma drugiego takiego mebla w domu, który niósłby tak bogatą symbolikę i miałby tak ważne znaczenie. Stół to nie mebel, a miejsce. Mój stół jest okrągły, jest przy nim tyle krzeseł, ilu domowników, czyli cztery. Nad stołem wisi lampa, której ciepły blask obejmuje nasze głowy. Przy stole jemy, rozmawiamy, gramy w planszówki, dzieci robią lekcje a ja piję kawę, pod stołem zazwyczaj leży pies. Jak się domyślasz stolika kawowego nie używam – on jest od święta, czasem …. Nasze życie rodzinne koncentruje się przy tym stole powszednim i bardzo go lubię. Mamy jeszcze drugi stół – wielki i rozkładany, wyciagamy go 2 razy w roku na święta – właśnie dlatego u nas odbywa się kolacja wigilijna i śniadanie wielkanocne – bo mamy stół, który pomieści kilkanaście osób. Chciałabym, żeby stół i chwile przy nim spędzone kojarzyły się moim dzieciom ze szczęśliwym rodzinnym domem. A Ty co myślisz o stole? Skomentuj, polub, prześlij znajomym, jeśli uważasz, że temat wart uwagi. 🙂
XJJb.